A także inne zabawne fakty z książki Najdziwniejsze rzeczy, których dowiedziałem się w tym tygodniu.
Jaka jest najdziwniejsza rzecz, której dowiedziałeś się w tym tygodniu? Cóż, cokolwiek to jest, obiecujemy, że odpowiedź będzie jeszcze dziwniejsza, jeśli posłuchasz podcastu PopSci. The Weirdest Thing I Learned This Week jest dostępny w Apple, Anchor i wszędzie tam, gdzie słuchasz podcastów w każdą środę rano. To Twoje nowe ulubione źródło najdziwniejszych faktów, liczb i Wikipedii związanych z nauką, jakie redaktorzy Popular Science potrafią wydobyć. Jeśli spodobały Ci się historie przedstawione w tym wpisie, gwarantujemy, że pokochasz ten program.
FAKT: Podczas pierwszej w historii międzynarodowej kampanii szczepionkowej wykorzystano sieroty jako ludzkie zabawki
Są historie, po których spodziewasz się, że będą bezsprzecznie pozytywne, i takie, po których spodziewasz się, że będą beznadziejnie negatywne. Ekspedycja Balmis wymyka się takim binarnym klasyfikacjom. Z jednej strony jest to opowieść o pierwszym międzynarodowym przedsięwzięciu, którego celem było dostarczenie szczepionek do rąk ludzi na całym świecie – przykład monarchy, który zdecydował się przeznaczyć środki na poprawę zdrowia publicznego i wyeliminowanie straszliwej choroby. Z drugiej strony chodzi o sieroty – w niektórych przypadkach są to małe dzieci – które stłoczono na statkach i rozesłano po całym świecie, aby służyły jako ludzkie inkubatory. Ale nawet te dwie biegunowości mogą nadmiernie upraszczać ten moment w historii.
W latach siedemdziesiątych XVII wieku ospa prawdziwa była już przerażającym faktem – każdego roku w Europie ginęło około 400 000 osób. Jeszcze gorzej było w obu Amerykach, gdzie ospa pojawiła się za sprawą hiszpańskich najeźdźców już w 1500 roku. Uważa się, że przyczyniła się ona do upadku Inków i Azteków, ponieważ choroba prawie zawsze była śmiertelna dla ludności tubylczej.
Król Hiszpanii Karol IV stracił kilku członków rodziny w wyniku ospy i widział, że kilku z tych, którzy przeżyli, ma poważne blizny po wirusowaniu, które – jak mówiłem o tym w jednym z poprzednich odcinków programu „Najdziwniejsze rzeczy” – polegało na celowym zakażaniu ludzi strupami ospy lub ropą, które zostały osłabione parą wodną lub w inny sposób. Ponieważ wirusowanie faktycznie zarażało ospą, choć często był to słabszy przypadek niż ten, który złapałbyś naturalnie, nadal chorowałeś i miałeś ropne zmiany.
Zmieniło się to w latach 90. XVIII wieku, kiedy Edward Jenner wypróbował ropę z pęcherzyków po ospie wietrznej jako mniej niebezpieczną formę szczepienia, wymyślając w ten sposób szczepionki, jakie znamy. Przetestował ją w 1796 roku na synu ogrodnika, co jest pewną zapowiedzią.
W 1803 roku król Karol ogłosił zamiar zapewnienia masom ludności w koloniach hiszpańskich bezpłatnych szczepień – i pozostawienia każdemu regionowi środków i wiedzy niezbędnych do kontynuowania w przyszłości własnych programów szczepień. Królewski lekarz Francisco Javier de Balmis, który spędził czas w Meksyku, badając botanikę i medycynę ludową, stanął na czele tego przedsięwzięcia.
Problem: Ropę można było przechowywać na kawałku materiału lub wciśniętą między szkło i uszczelnioną woskiem przez kilka dni podróży, ale co potem? Niektórzy proponowali, aby na pokład wnieść krowy i powoli, jedna po drugiej, podawać im ospę. Ale krowy są głośne, nieładne i duże – dlatego Balmis wybrał się z 22 hiszpańskimi sierotami w wieku od 3 do 9 lat. Dwóch chłopców zarażało się krowianką, a tuż przed zagojeniem się krost ich ropa była używana do zaszczepienia kolejnej pary, i tak dalej. Grupa dotarła do obu Ameryk w samą porę, by wykorzystać ostatnią krostę – i uzupełnić łańcuch dzieci, wynajmując je od miejscowych rodzin.
Do czasu zakończenia ekspedycji około 300 000 ludzi na Wyspach Kanaryjskich, w Peru, Ekwadorze, Kolumbii, Wenezueli, Meksyku, na Filipinach i w Chinach otrzymało szczepionkę za darmo.
FAKT: Legendy to dziwne rzeczy. Ale legenda o nożu do robienia kupy jest szczególnie dziwna.
Sara Kiley Watson
Wade Davis, kanadyjski antropolog, nazywany czasem „Indiana Jonesem z prawdziwego zdarzenia”, z pasją opowiada historie o Eskimosach i ich związkach z lodową ojczyzną. Ale jedna z jego opowieści jest szczególnie kultowa. W 1998 r. w jednej ze swoich książek, zatytułowanej Cienie w słońcu, opisał tajemniczą eskimoską opowieść. Ta opowieść o przetrwaniu brzmi następująco, cytuję:
„Znana jest historia pewnego starego Eskimosa, który nie chciał zamieszkać w osadzie. Mimo sprzeciwu swojej rodziny, postanowił zostać na lodzie. Aby go powstrzymać, zabrali mu wszystkie narzędzia. Więc w środku zimowej wichury wyszedł z ich igloo, wypróżnił się, a odchody przerobił na zamarznięte ostrze, które naostrzył spryskując je śliną. Nożem tym zabił psa. Używając jego klatki piersiowej jako sanek, a jego skóry do okiełznania innego psa, zniknął w ciemności”.
Sama w sobie historia ta jest wystarczająco dziwaczna, ale w ciągu ostatnich kilku lat nabrała nowego, bardziej naukowego wymiaru. Grupa naukowców stwierdziła: „Sprawdźmy tę całą teorię noża kupy”. Tak też zrobili – i to bardzo, bardzo dokładnie. Naukowcy z Kent State stworzyli własną replikę eskimoskiej diety, aby uzyskać autentyczną kupę, a następnie uformowali ją w kształt noża, aby sprawdzić, czy historia Davisa sprawdzi się w rzeczywistości.
Używając noży do kupy, które zostały zamrożone w brutalnie niskich temperaturach, próbowali pokroić w plasterki i kostki świńską skórę – ale noże pozostawiły roztopione ślady poślizgu zamiast poważnych kresek, co oznacza, że zamordowanie psa przy użyciu lodowatej kupy jest prawdopodobnie bardziej mitem niż cudem.
A gdyby testowanie legendy nie wystarczyło, wywołało dyskusję na temat tego, czy powinniśmy brać tego typu opowieści za pewnik. Ale niezależnie od tego, jak to rozumieć, zrobienie noża z własnych odchodów to zdecydowanie opowieść, którą warto poznać, nawet jeśli powstała w ten sposób broń jest dość kiepska.
Ale co z chłopcami? Chociaż zapiski historyczne sugerują, że Balmis chciał, aby wiedli oni wspaniałe życie w mieście Meksyk – lepsze niż to, które mogliby wieść w Hiszpanii – to jednak informacje, jakie o nich posiadamy, sugerują, że tak się nie stało. Aby dowiedzieć się więcej, posłuchaj odcinka w tym tygodniu.
FAKT: Ptasie języki są o wiele dziwniejsze, niż myślisz
Jest wiele powodów, dla których jestem zafascynowany ptakami – mówiłem już o ich oszałamiającym upierzeniu i wyjątkowym wzroku, głupich tańcach godowych i skłonnościach do gromadzenia żywności. Tak więc historia mojego debiutu Najdziwniejsza rzecz w odpowiedni sposób wiąże się z osobliwą, być może przeoczoną, cechą naszych ptasich przyjaciół: Ich języków.
Ptasiarze i naukowcy mogą wiele wyczytać z języka ptaka, od taktyki żerowania po anatomię dawnych wymarłych ptaków. Języki mogą być tak wyraźne, że mogą pomóc w identyfikacji różnych gatunków, jeśli akurat uda Ci się na nie spojrzeć. Ptasie języki mają różnorodne kształty, rozmiary i budowę, a każdy z nich dostarcza ptakom szeregu fascynujących (i dziwnych) zachowań. Niektóre języki są krótkie i grube, inne są postrzępione i kolczaste, niektóre mają na końcu wypustki, a jeszcze inne są długie i wąskie, jak u niektórych gatunków dzięciołów.
Dzięcioły są dobrze znane z szybkich wierteł, ale wiele gatunków ma wyjątkowo długi język wewnątrz dzioba przypominającego dłuto. Te przypominające sznur, mięsiste przedłużenia mogą osiągać jedną trzecią długości ciała, a u innych dzięciołów języki sięgają nawet 5 cali poza czubek dzioba.
Być może zastanawiasz się, tak jak ja, gdzie się podziewa cały ten język? Okazuje się, że dzięcioły chowają swój język w górnej części czaszki, a następnie wsuwają go przez jamy nosowe.
Jeśli myślisz, że taki długi, klapnięty język może być kłopotliwy, pomyśl jeszcze raz: jego długość ma wiele zalet funkcjonalnych. U niektórych gatunków, jak np. u dzięcioła białogrzbietego, wokół języka pokrywa się lepkim śluzem, który pomaga zbierać larwy, jak mrówki w mrowisku. Inne gatunki dzięciołów używają języka, aby dostać się do trudno dostępnej zdobyczy w świeżo zasypanych norach drzew.
Ponadto długi język jest jednym ze sposobów, dzięki którym dzięcioł nie doznaje poważnego urazu kręgosłupa. Owijając się wokół czaszki, język działa trochę jak poduszka dla mózgu i pomaga dzięciołowi podeprzeć się podczas dziobania w drzewa, jak wyjaśnia Rebecca Heisman dla American Bird Conservancy. (Przeczytaj całą pracę opublikowaną w PLOS ONE.) Posłuchaj odcinka w tym tygodniu, aby dowiedzieć się więcej o tym, jak dzięcioł nadal jest swoim najlepszym „headbangerem”.
Jeśli podoba Ci się odcinek The Weirdest Thing I Learned This Week, zasubskrybuj, oceń i oceń nas w Apple Podcasts. Możesz też dołączyć do dziwactw w naszej grupie na Facebooku i ubrać się w dziwactwa (w tym maski na twarz!) z naszego sklepu Threadless.
Sezon 5 programu The Weirdest Thing I Learned This Week został nagrany przy użyciu zestawu podcastowego Shure MV7. Zestaw zawiera mini statyw Manfrotto PIXI, więc wszystko, czego potrzebujesz, aby od razu zacząć nagrywać, jest w nim zawarte – to bardzo pomocne, jeśli jesteś twórcą, który kupuje swój pierwszy zestaw mikrofonowy. Sprawdź na stronie www.shure.com/popsci.